wtorek, 19 listopada 2013

1 rozdział

Promienie słońca wdarły się przez okno oświetlając zaspaną twarz Naruto.Uchylił delikatnie powieki krzywiąc się lekko.Nie było dnia w którym obudził by się z uśmiechem na twarzy. Przetarł dłońmi zaspaną twarz po czym podniósł się do pozycji siedzącej.Rozejrzał się po pokoju oczekując czegoś nowego.Coś co zmieniło by ten szary początek dnia.Nie zastał nic takiego. Popękane matowe ściany na której jednej z nich widniał znak konohy.Stary stół przy którym nigdy nikt prócz niego nie siedział.Porozrzucane ubrania i śmieci.Nie było nikogo by mógł zająć się tym miejscem.Obudzić go ciepłymi słowami,powiedzieć ,że śniadanie jest gotowe.Był sam.Demonem od którego ludzie się izolowali przez strach który wzbudzał.Starał się udawać głupka któremu myślenie przychodzi ciężko.Myślał ,że wtedy to się zmieni.Ludzie nie będą widzieć w nim zagrożenia a zwykłego dzieciaka.Po części tak się stało.Nie bali się go tak bardzo lecz uważali za idiotę.Było mu to na rękę.Zdobył nawet kilku przyjaciół dzięki którym nie musiał samotnie spędzać czasu.Zatracił się w grze którą wiedział ,że będzie musiał skończyć.Nie wiedział jednak ,że koniec nastąpi tak szybko.
 4 dni wcześniej:
Drużyna siódma skakała z drzewa na drzewo starając się nie zwracać niczyjej uwagi.Wracali z misji w której mieli zdobyć ważny zwój po czym bezpiecznie dostarczyć go w ręce hokage.Mimo odzyskania dokumentu z rąk nieprzyjaciela nie byli w dobrych humorach.Na samym początku z dala od reszty skakał Naruto.Wiedział ,że jego obecność wywołała by potok słów ze strony Sakury dlatego postanowił ich wyprzedzić co nie było w jego przypadku trudne.Był zły na siebie.Gdy pierwszy raz od wielu lat nie chciał grać nieporadnego idioty nie wiedział co zrobić.Przez niego prawie stracili by zwój.Jedynie Sasuke oraz Kakashi potrafili naprawić sytuację.Powinien wiedzieć ,że jeśli będzie obijał się na treningach udając ,że nic nie rozumie ,nie nauczy się niczego.Spokój zakłócił wściekły głos Sakury która nie mogła wytrzymać panującej ciszy.                                                                                  
-Przez ciebie znowu nie udało by nam się wykonać misji.-krzyknęła zeskakując z gałęzi na następną równając z Naruto.-Gdyby nie Sasuke nie wiem co by się stało.
-Nie mielibyśmy zwoju.-syknął Sasuke.-To oczywiste.
-Właśnie!-poparła dysząc lekko gdyż chłopak przyspieszył tempa.-Nic nie potrafisz zrobić.Tylko byś się wygłupiał i wygadywał bzdury o zostaniu Hokage.
-Idiota.-burknął Sasuke czekając z krzywym uśmieszkiem na atak złości chłopaka jednak ten nie nastał.-Ktoś taki jak ty nigdy nie zostanie przywódcą wioski.
-Wiem.-mruknął cicho patrząc przed siebie.Nie usłyszeli go.Słowa które mówili nie raniły go.Wręcz przeciwnie,motywowały go do działania.Wiedział ,że to co mówią to prawda i jeżeli chce być sobą musi zacząć się doskonalić.
-Można było się tego spodziewać po tobie.-zaczęła znowu.-Taki lekkoduch jak ty nie rozumie co..
-Przestańcie już!-krzyknął Kakashi który nie mógł słuchać już skarg kierowanych do chłopca.-Udało nam się zdobyć zwój czy nie?-warknął pierwszy raz na swoich uczniów.Nastała głucha cisza którą przerywały odgłosy uginających się pod ich ciężarem gałęzi.-Udało się?-powtórzył władczo.
-H..hai.-mruknęła cicho Sakura.-a..ale gdyby nie ta sierota nie musielibyśmy nic ratować.
-Opamiętaj się w końcu!-krzyknął.-Chcę zauważyć ,że ty też niewiele zdziałałaś.-W jej oczach stanęły łzy lecz Kakashi nie przejął się tym zbytnio.-Należy ci się.-pomyślał.Resztę drogi pokonaliśmy w milczeniu zatapiając się w swoich myślach.-Muszę to sobie wszystko poukładać.-pomyślał Naruto wysłuchując w gabinecie długiego kazania Hokage na temat jego głupoty.Kakashi przyglądał się mu podejrzliwie z boku.Nie widział jeszcze tak spokojnego Naruto.W szczególności gdy ktoś o oczernia.-Coś jest nie tak.-pomyślał wychodząc z gabinetu.
Blond-włosy chłopak siedział na szczycie góry wpatrując się w Konohę.Starał się podsumować trzynaście lat swojego życia.W szkole mimo złych ocen które dostawał specjalnie ,ciężko się uczył więc pamięta wiele z tego czasu.Po kryjomu ćwiczył to co było na lekcji.Jednak od czasu gdy przystąpił do drużyny zajęcie odgrywania idioty ogarnęło go na tyle by mógł zapomnieć o ćwiczeniach.Westchnął głośno.-Będzie ciężko.-pomyślał.
-A więc to tu jesteś.-usłyszał znajomy głos który dochodził za jego pleców.-Dawno się nie widzieliśmy.
-Jiraya-san.-krzyknął zdziwiony Naruto.-Co tu robisz?
-Szukałem ciebie.-odparł siadając obok chłopaka.-słyszałem od Tsunade ,że nie popisałeś się na misji.
-Hai.-mruknął.-Nawet jeśli chciałem nie wiedziałem jak.-Sannin przyglądał mu się w ciszy.Potrafił czytać z chłopca jak z otwartej księgi.Już przy ich pierwszym poznaniu zauważył w nim kogoś zupełnie innego.
-Więc w końcu zdecydowałeś się pokazać prawdziwego siebie?-spytał uśmiechając się lekko.-Chłopak odwrócił się gwałtownie.
-Haa?!-krzyknął.-Skąd wiesz?
-Można powiedzieć ,że kogoś mi przypominasz.-odparł tajemniczo.
-Czy ten ktoś był silny?-spytał bez cienia radości na nowo zatracając się w widoku rozciągającym się przed nim.
-O tak,był naprawdę silny.-zaśmiał się czochrając chłopca za włosy.
-Kto to?-nie oczekując odpowiedzi pokręcił rozbawiony głową jednak słowa Jiray szybko ztarły mu delikatny uśmiech z twarzy.
-To 4 Hokage.-zaczął poważnie.-Mój uczeń..i twój ojciec.-Naruto wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.Nie zdobył się na nic innego jak zdumiony krzyk.
-Haaa?!
-Czas ,żeby wszystko ci wyjaśnić.-powiedział spokojnie.Na twarzy gościł mu uśmiech lecz w oczach biła chłodna stal.-Zacznijmy od tego..
Chłopak pakował najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka kotłując się z myślami.Jiraya zostawił go samego by mógł przemyśleć to wszystko o czym się dowiedział.Zastanawiał się czy dobrze zrobił mówiąc mu o wszystkim ale nie mógł znieść niewiedzy chłopca.Wiedział ,że jest silny i poradzi sobie z tym.Tymczasem on kierował się do Tsunade by poinformować ją o ich zamiarach i dostać pozwolenie.Niespełna godzinę później pojawił się w mieszkaniu Uzumakiego który był gotowy do podróży.
-Naprawdę jesteś pewien ,że chcesz mnie zabrać?-spytał się chłopiec patrząc mu prosto w oczy.
-Hai,hai.-odparł.-Miałem zamiar zapytać cię czy jesteś pewien ,że chcesz iść ale widzę niepotrzebnie.-zaśmiał się.Gdy stali koło bramy Naruto odwrócił się słysząc wołanie.
-Naruto!-krzyknęła Hinata podbiegając do chłopaka.
-Naruto baranie ,nie udawaj że nie słyszysz,opuszczasz wioskę i nic nie mówisz.?!!-darła się Ino sapiąc głośno ze zmęczenia.
-Właśnie! dlaczego odchodzisz ,przecież chcesz zostać Hokage ?-spytał się z wyrzutem Rock Lee.Tak naprawdę nie mógł zrozumieć ,że przyjaciel chce ich opuścić.
-Ale to kłopotliwe.-westchnął Shikamaru
Wszyscy zaczęli krzyczeć w tym samym czasie oczekując wyjaśnień od blondyna.Za grupą przyjaciół dostrzegł zbliżającą się Hokage wraz z Sakurą oraz Sasuke.-Więc to dla tego wiedzą.-pomyślał.
-Ja nie opuszczam wioski.-odparł spokojnie chłopak uciszając przy tym wrzaski.Spojrzeli się na niego podejrzliwie.Nie tego oczekiwali.
-Ale ..ale jak to..prze..przecież -Jąkała się zdziwiona Hinata
-W takim razie dlaczego masz na sobie ten plecak i jesteś za murami wioski?!-zapytał podejrzliwie Kiba
-Ponieważ wyruszam na trening -wyjaśnij złotowłosy chłopak.
-Jak to na trening?! Beze mnie ?Nie ma mowy idę z tobą!-oznajmił Lee tonem nie znoszącym sprzeciwu jednak na blondynie nie zrobił on wrażenia.
-Wybacz Lee ale to trening zamknięty i może trochę potrwać-Odparł Naruto uśmiechając się lekko.Naprawdę go lubił i podziwiał w nim zamiłowanie do ćwiczeń.
-Naruto żegnaj się i idziemy.Musimy rozbić namiot zanim się ściemni-krzyknął Jiraya
-Hai.-krzyknął do senseia po czym skierował słowa do przyjaciół.-Wy także ciężko trenujcie.
-Kto jak kto ale ty chyba nie powinieneś był nas pouczać-Zakpił Neji
-To nie było pouczenie,tylko ostrzeżenie-powiedział do chłopaka.-Do widzenia ,Hokage-sama.-ukłonił się lekko.Tsunade pierwszy raz odkąd zna chłopca żałowała ,że nie nazwał jej babcią.
-Zobaczymy się niedługo.-krzyknęła za odchodzącym blondynem.
-To zależy.-mruknął chłopak podchodząc do Jiray.
-Od czego zaczniemy?-spytał się siwowłosy.
-Od zmiany tego ubrania.-mruknął.-Nie mogłem go znieść.-W odpowiedzi usłyszał głośny śmiech senseia.Spojrzał w niebo uśmiechając się lekko.-To moja nowa przyszłość.-pomyślał.

Mamy rozdział pierwszy:)Mam nadzieję ,że się podoba:) /Lusia<3

1 komentarz: